wtorek, 17 września 2019

Miłość, czyli relacja level hard




Było ostatnio o relacji. Dziś bez zbędnego udawania będzie o miłości czyli relacja level hard jak mawiał mój mentor i autorytet jeżeli chodzi o pracę terapeutyczną. Czym jest miłość? Jak zbudować zdrowy, satysfakcjonujący związek i jak w nim wytrwać? Jak nie popełniać tych samych błędów?

Wyczytałem w jednej z mądrych książek, był to bodajże fragment wywiadu, że zakochanie to stan zbliżony do psychozy. Coś w tym jest. Każdy kto przeżywał taki stan pamięta pewnie jakie dziwne zgłuptaczenie, swego rodzaju paraliż zwojów mózgowych, który towarzyszy człowiekowi w momencie kiedy do głosu dochodzi to jakże przyjemne i intensywne uczucie jakim jest miłość. Nie ma miejsca na myślenie logiczne, nie czas wtedy na analizy, bo w miłości wypada głowę wyłączyć, tak samo jak należy to uczynić choćby w trakcie seksu. Z jednej strony to jest właśnie główna zaleta stanu zakochania - ten regres do stanu dzieciństwa, to poddanie się emocjom i poczucie, że człowieka nie interesuje nic poza tą drugą osobą, która to nagle staje się całym naszym światem. Z drugiej jednak strony istnieją też oczywiście "efekty uboczne" w postaci chociażby tendencji do idealizowania obiektu romantycznych westchnień, co może skutkować konsekwencjami gorszymi nawet niż wdychanie smogu krążącego nad Kotliną Żywiecką.


"Miej świadomość..." - śpiewał znany polski bard Kazik Staszewski i ten właśnie jego apel powtarzam ja w tym tekście zważywszy na własne w tym temacie doświadczenia, jak i zasłyszane w pracy mej historie. Jeśli bowiem zbyt długo odłączymy tą właśnie świadomość, zachłyśnięci sobą nawzajem i naćpani endorfinami, to może się wkrótce okazać że oddajemy się projekcji naszych deficytów z poprzednich związków na nowo poznaną lubą czy też lubego i tworzymy swego rodzaju iluzorycznego potwora, który wkrótce wyjdzie z szafy i pokaże się w pełnej swej okazałości z uśmiechem na ustach informując nas : " To znów ja, ten sam !" 


Momentami człowiek może wręcz przerażać tym jak mocno kreatywny jest w powielaniu starych schematów i popełnianiu wciąż tych samych błędów jeśli chodzi o dobór życiowego partnera. Z jednej strony wydaje się, że nauczeni doświadczeniem dobrze wiemy czego więcej nie chcemy, co nas raniło, co narusza nasze granice, co nie spełnia naszych oczekiwań, a z drugiej strony znów tak jak ten kamikaze siadamy w sektorze kibiców przeciwnej drużyny i śpiewamy przyśpiewkę w nich wymierzoną I znowu w pysk i znów w kółko to samo. Czy istnieje sposób na to żeby tego uniknąć? Otóż tak i jest on mega prosty, a mianowicie wystarczy...uwaga...wait for it... przestać udawać w związku i kreować się na kogoś innego. 

Poświęćmy kilka słów roli autentyczności w relacji z drugim człowiekiem. Stworzyłem na tę okazję termin świadomka. "Świadomka" to nic innego jak moment kiedy odkrywamy, że ta osoba obok nas to właśnie "ta" osoba. Jest to możliwe moim zdaniem przy założeniu, że nie zaczynamy od wielkiego "bum", nie brniemy w relację z zaślepkami na powiekach jak te barany na rzeź. Nie wchodzimy w związek z kimś o kim nic nie wiemy, bo właśnie wtedy najczęściej, tak jak w przypadku palimpsestów, wszelkie braki informacyjne wypełnimy naszym "chciejstwem" i pobożnymi życzeniami bez pokrycia o tym jaka może być i jakimś cudem według nas będzie ta nasza partnerka czy partner. Jakże wszystko było by prostsze gdyby ludzie zaczynali od starej dobrej przyjaźni. Ten rodzaj relacji jest idealny do tego, żeby następnie ewaluować na kolejny poziom. W prawdziwej przyjaźni nie ma miejsca na kreację i udawanie, gdyż ufając drugiej osobie i zwierzając się ze swych problemów i słabości decydujemy się jednak na stopniową rezygnację z naszych mechanizmów obronnych i zmniejszamy sukcesywnie dystans między nami. Pokazujemy się tym samym z takich stron, których wstydzimy się przed innymi. Tym sposobem często może się okazać, że mamy przed nosem właśnie tą jedyną, niepowtarzalną osobę, która nie tylko jest idealnym naszym towarzyszem do rozmowy ale i przy okazji kręci nas wizualnie. Wtedy właśnie będziemy skłonni zaryzykować i przejść na kolejny poziom bez potrzeby odgrywania tej całej szopki z kreacją i udawaniem. 

Związki budowane na przyjaźni mają wielką moc, są często fundamentem pięknej relacji opartej na szacunku, na dojrzałej miłości i oparciu się na potrzeby naszego przyjaciela, który staje się kochankiem i partnerem. Kiedy już wskoczy ten kolejny bieg to silnik związku zaczyna działać bez zarzutu, nie dławi się, nie zacina, a co najważniejsze - nie gaśnie. Uzyskany w trakcie przyjaźni luz i dystans do siebie, poczucie humoru i znajomość własnych zalet i wad zostają zaeksportowane do związku na tym kolejnym etapie. Dzięki temu nawet zachowania uznawane za aseksualne i zabijające pociąg erotyczny i intymność jak kichanie, bekanie, czynności fizjologiczne, rozmaite drażniące nawyki, wszystko to może paradoksalnie być pozytywną energią w tym związku zamiast tworzyć konflikty. Wynika to pewnie z tego, że pomiędzy przyjaciółmi, którzy postanowili dać sobie więcej decydując się być ze sobą, mniej jest napięcia, chęci do postawienia na swoim, a wymienione przed chwilą zachowania nie są czymś nowym i łatwiej jest je zaakceptować. Poza tym kiedy do głosu dochodzą emocje i wyłącza się głowa to przyjaciele mogą bez obaw sobie na to pozwolić gdyż oni już się znają pod kątem świata wartości, potrzeb własnych, oczekiwań i pragnień. Mają ten komfort i przewagę nad innymi, że wchodzą w "bycie ze sobą" z solidnymi fundamentami. Tym samym taki związek, budowany na przyjaźni często kiedy już wystartuje i przyspiesza, to jego tempo nie budzi niepokoju, gdyż po prostu pewne elementy i etapy zadziały się już dużo wcześniej, jeszcze na etapie przyjaźni. Może to być początek magicznej historii, a wiem o czym mówię, bo znam kilka takich.

środa, 4 września 2019

Chemia musi być, czyli kilka słów o relacji





Nie od dziś wiadomo, że człowiek to zwierzę stadne i w związku z tym potrzebuje kontaktu z drugim człowiekiem, aby się napędzać, by rozwijać się i realizować cele istotne życiowo. No właśnie, niby rzecz oczywista, a jednak paradoksalnie współczesny człowiek wydaje się robić wszystko żeby przed relacją uciec. Jest przy tym w swoich próbach niesamowicie kreatywny, wyszukując nie tylko nowe sposoby na ucieczkę od bliskości z drugą osobą, ale i usprawiedliwienie takiego stanu rzeczy. Coś o tym wiem, gdyż sam często z tego typu zachowań korzystałem na przestrzeni swojego życia. Jednocześnie, dla kontrastu kiedy przychodzi do zachowań i postaw służących budowaniu relacji z innymi ludźmi często nie dość że nie poświęcamy takiej samej energii to zdarza się nam rezygnować przy pierwszym, drobnym nawet niepowodzeniu.


Prawdziwa, wartościowa, zdrowa relacja międzyludzka to stan trudny do osiągnięcia, ale zdecydowanie wart on jest całego tego zachodu, gdyż nie ma tak naprawdę nic bardziej uzdrawiającego niż bliski kontakt z drugim człowiekiem. Potwierdzają to również badania prowadzone w tym kierunku, z których wynika że relacja terapeutyczna jest najbardziej leczącym czynnikiem w psychoterapii, znacznie przewyższając w skuteczności rozmaite techniki i oddziaływania, interpretacje i fachową wiedzę na poziomie zarówno teoretycznym jak i praktycznym......


bla bla bla bla......


Koniec tego teoretyzowania, intelektualizowania...Czas przejść do konkretów. Właśnie przez takie blablanie, analizowanie, kalkulowanie, odwoływanie się do fachowej literatury ciągle jesteśmy dalej niż bliżej drugiego człowieka. Bo w bliskiej relacji, a już przede wszystkim kiedy budujemy przyjaźń i czy też zmierzamy w kierunku miłości nie ma miejsca na myślenie i analizowanie. Liczy się za tospontaniczność i zaufanie własnym uczuciom. Nie potrzeba wizyty w gabinecie terapeutycznym żeby już na samym starcie ocenić czy z kimś czujemy się komfortowo czy też nie. Inna sprawa, że czasem nie umiemy z tej wiedzy korzystać i tutaj już terapeuta może okazać się niezbędny żeby całą tą wiedzę umiejętnie wykorzystać dla własnego szczęścia. Obserwujmy więc reakcje naszego ciała, gotowość lub też jej brak do rezygnacji ze stref własnego komfortu. Kiedy spinamy się, kiedy nasze ciało nie daje zgody na dotyk, gdy uciekamy wzrokiem, jeśli cały czas łapiemy się na tym, że czegoś nie chcemy powiedzieć lub pojawia się chęć podkoloryzowania własnej osoby i najzwyczajniej na świecie zaczynamy się dopasowywać do tego drugiego, często kosztem własnych potrzeb to znaczy, że ta relacja już na początku jest raczej trudna do obronienia. Autentyczność jest bowiem kolejnym niezbędnym czynnikiem budującym bliskość.Ludzie zdecydowanie za dużo udają, a to pewnie dlatego, że zbytnio ufają wzorcom ról w związkach forsowanym przez media. Z tego właśnie względu dużo większe szanse na powodzenie mają moim zdaniem związki oparte na przyjaźni. Jeśli powiem ludzie wchodzący na kolejny etap bliskości, mają za sobą satysfakcjonującą przyjaźń, to z reguły pozwolili sobie na to wcześniej aby poznać się zarówno z tej korzystnej jak i mniej korzystnej strony. No ale wpierw trzeba od tej przyjaźni zacząć i tu ogromne znaczenie będą miały otwartość i związana z niąodwaga. Lęk przed odrzuceniem wstyd, hamujące przekonania potrafią cholernie uprzykrzyć życie. Jak się tego wyzbyć i w jaki sposób się otworzyć Trudno mierzyć się z nieokreślonym lękiem, ale z konkretnym strachem sprawa jest o wiele prostsza. Od tego więc należałoby zacząć, od nazwania tego czego się boimy. Czy jest to strach przed tym, że nie będziemy dla drugiej osoby zbyt interesujący? za mało atrakcyjni? a może boimy się tego, że zostaniemy odrzuceni? Przyczyn może być wiele, z reguły jednak wszystko kręci się wokół tych przeze mnie wymienionych. Kiedy już mamy to nazwane, to zamiast bawić się w sapera lepiej zaryzykować i sprawdzić czy zamiast spodziewanego pola minowego nie zastaniemy tak naprawdę całkiem przyjemnej łąki. 


Chemia musi być. Bez chemii nie ma żadnej bliskiej relacji. Nawet biorąc pod uwagę kontakty oparte na koleżeństwie, to przy jej braku nie będą miały one odpowiedniej dynamiki i z reguły czeka ich rychła śmierć poprzez monotonię i nudę jeśli czasem nie zaiskrzy, nie zagotuje się, nie zabulgota. Tak naprawdę właśnie "gonienie za króliczkiem", ciągłe zaskakiwanie się, zadziwianie, zajawianie się na drugą osobę nakręcają relację. Czym dalszy etap tym więcej tych "reakcji chemicznych" będzie trzeba by podsycać wzajemne zainteresowanie. No nie da się bez tego i już. Można bez chemii kłaść kostkę brukową, można budować mosty, ale żyć razem na gruncie prywatnym się nie da. Nawet zwykłej imprezy nie rozkręcisz gdy znajdzie się na niej kilku maruderów, którzy nic nie wnoszą. Sposób na chemię? Bogate zainteresowania, najlepiej wszechstronne odpowiednie ścieżki komunikacji, lecz przede wszystkim poczucie humoru okażą się tu nieocenione jeśli chodzi o wnoszenie materiałów potrzebnych do wywołania reakcji chemicznych :) Poczucie humoru i dystans do własnej osoby to kolejne ważne składniki naszej relacyjnej potrawy. Nie ma nic gorszego dla relacji niż zbytnia powaga, branie wszystkiego do siebie, wałkowanie i ciągłe analizowanie. Jeszcze gorsze będzie tu "strzelanie fochów", "księżniczkowanie" ( prawdziwe księżniczki nie muszą niczego wymuszać by poczuć się wyjątkowe, bo druga osoba robi to z automatu ) i doszukiwanie się podtekstów w każdym niewinnym żarcie. Nawet bardzo czarny humor i sarkazm niekoniecznie muszą od razu oznaczać wbijanie szpil. Wrzućmy więc do cholery czasem na luz, albo dajmy sobie spokój z ludźmi bo inaczej staniemy się wampirami energetycznymi, których się unika...


Poczucie bezpieczeństwa i swoboda to wcale nie jest komfort i ekstra bonus, który może się nam trafić w bliskiej relacji. To niezbędne minimum, podstawa, wręcz fundament bez którego możemy sobie co najwyżej pogawędzić z panią w sklepie, a nie budować związek oparty na przyjaźni czy miłości. Żeby poczuć się z kimś bezpiecznie musimy tą osobę dobrze znać i wiedzieć do czego jest zdolna. Przede wszystkim trzeba więc pytać, ale też i sprawdzać czy deklaracje i słowa mają pokrycie w praktyce. To że ktoś ładnie mówi o potrzebie bycia z drugą osobą i zadowoleniu ze spędzania z nią czasu to jeszcze nie świadczy o niczym. Może się okazać, że na słowach się kończy, a kiedy przychodzi co do czego to ta sama osoba sprawia, że czujemy się samotni i to nawet mając ją obok. Naprawdę bezpiecznie i swobodnie czujemy się bowiem wtedy kiedy nasze potrzeby są rozumiane i zaspokajane i kiedy nie musimy się tego domagać, tylko druga osoba sama czuje z kolei potrzebę by o nas zadbać. Może to być na ten przykład przyrządzenie posiłku, podwózka z pracy czy do pracy, a innym razem szalony rajd na kawę w środku dnia żeby sprawić przyjemność samą obecnością. 


Żeby mieć możliwość pytania, sprawdzania, warto pamiętać o tym iż sami musimy również dać dostęp do siebie. Tu znowu pojawia się kwestia odwagi i otwartości, ale iwzajemnego zaufania. Paradoksalnie żeby poczuć się bezpiecznie, trzeba czasem podejść na ten skraj przepaści i zajrzeć co jest na dole. Niekoniecznie od razu skakać, ale relacja niestety wiąże się z ryzykiem, ale też i to ryzyko się opłaca Czasem kiedy postawimy wszystko na jedną kartę i odkryjemy się nawet kiedy jesteśmy już mocno poranieni i pozamykani to może spotkać nas coś naprawdę pięknego. No, a jeśli nie to co tak naprawdę mamy do stracenia. Co najwyżej wrócimy do punktu wyjścia. Ja jednak, mimo różnych etapów i rozczarowań pozostanę przy tym, że nie ma chyba ważniejszej rzeczy w życiu niż możliwość takiego prawdziwego bycia z drugą osobą, kiedy wystarczy wzajemna obecność i czujemy że wszystko jest na swoim miejscu. Kiedy czujemy się wyjątkowi i potrzebni. Kiedy ma się wrażenie magicznego dopełnienia i dopasowania niczym puzzle. Kiedy z 1001 elementów jesteśmy w stanie stworzyć jedność. Gdy wracamy do emocjonalnego pojmowania świata bez tych wszystkich masek, ról, konwenansów a w ich miejsce wchodzi spontaniczność i luz. przypominamy sobie jak to było zanim stłamsiła nas źle pojmowana dorosłość Wszelkie kompromisy, i ustępstwa stają się wtedy przyjemnością zamiast spodziewanych wyrzeczeń. Czyż może być coś bardziej wartościowego w życiu ? Wszystko inne to tylko substytuty.

niedziela, 1 września 2019

Oferta:
- pomoc psychologiczna
- psychoterapia indywidualna
- terapia par i małżeństw
- terapia rodzinna
- terapia dzieci i młodzieży
- diagnostyka i opinie psychologiczne
- sesje online
- konsultacje z dojazdem do klienta ( w tym interwencja kryzysowa )


Nasza oferta jest adresowana w szczególności do osób:

- znajdujących się w kryzysie
- z problemami w radzeniu sobie z emocjami
- przeżywających lęki, stany depresyjne i nerwicowe
- z zaburzeniami odżywiania
- uzależnionych ( alkohol, narkotyki, internet, hazard, zakupy,    

  komputer, telefon itp.)
- doświadczających kryzysu osobistego lub w związku
- doświadczających trudności wychowawczych
- pragnących zwiększyć swoje kompetencje rodzicielskie
- współuzależnionych
- Dorosłych Dzieci Alkoholików
- Dorosłych Dzieci z Rodzin Dysfunkcyjnych
- pragnących rozwijać się i zwiększać swoje kompetencje 

  życiowe
- inne

Umów wizytę

Ośrodek Psychoterapii i Rozwoju Osobistego
ul. Kościuszki 59 
34-236 Pietrzykowice

Psychoterapeuta Agata Gabinek - 507314671

Psychoterapeuta Radosław Gabinek - 517769357