czwartek, 14 listopada 2019

Kryzys szansą na rozwój?


Przed laty miałem pacjenta. Jakoś tak się stało, że niezbyt wyrył mi się on w pamięci, do tego stopnia że kiedy go spotkałem po długim czasie to długo musiałem dopasowywać twarz do jego historii. Kiedy wreszcie odpowiednie zapadnie w mózgu wskoczyły na swoje miejsca i udało mi się odtworzyć z kim mam przyjemności ucieszyłem się niezmiernie. Jak się okazało pacjent ten w swoim czasie kiedy stanąłem na jego drodze nie był jeszcze gotowy na zmianę. Potrzebował jeszcze pobyć w swoim kryzysie i jak sam przyznał nie było na tamta chwilę możliwości aby terapia okazała się skuteczna. Potrzebował jeszcze kilku lat aby pobyć w swoim piekiełku, poużalać się nad sobą, pogłębić swój kryzys aż w końcu nadszedł moment zmiany i to z jakim efektem! Ślub, dziecko, nowa praca i co najważniejsze optymizm i kształcenie się, a przy tym sam teraz pomaga innym. Spotkanie z nim dało mi dawkę energii do pracy i pokazało poraz kolejny że ma ona sens, a także skłoniło do rozważań nad kryzysem.

Kryzys kojarzy nam się z czymś negatywnym, z katastrofą, porażką, przysłowiowym dnem do którego dobijamy w pewnym momencie swojego życia. W społeczeństwie nastawionym na ciągły rozwój, sukces, parcie do przodu wydaje się nie być miejsca na przeżywanie kryzysu więc wielu z nas robi wszystko aby nie dopuścić do jego pojawienia się. W rezultacie wpływa to na trudności z jego przeżywaniem gdyż cokolwiek byśmy nie robili to kryzys jest na stałe wpisany w nasze życie i na różnych etapach życia jesteśmy na niego skazani. No właśnie, kryzys kojarzy się z jakimś wyrokiem, z karą, a jak się okazuje nic bardziej mylnego. Umiejętne przeżywanie kryzysu przyczynia się do zmian, rozwoju, ulepszania swojego życia. Nie bowiem kryzys uniemożliwia nam rozwój, ale z góry skazana na porażkę walka o to aby go nie doświadczać. Uzależnienie, utrata młodości, stracone szanse, utrata kogoś bliskiego, choroba to sytuacje życiowe, które jeśli ich doświadczamy potrafią być na tyle trudne do przyjęcia, że uruchamiamy całą gamę mechanizmów obronnych aby nie dopuścić ich do swojej świadomości. W rezultacie lądujemy w próżni, z której im dłużej w niej tkwimy tym mniejsze szanse na wyjście z niej. Mechanizmy, które mają nas chronić w rezultacie stają się naszym największym przekleństwem. 

Nie ma nic bardziej motywującego w życiu jak właściwie przeżyty kryzys, a to zaczyna się tak naprawdę od akceptacji. Trudno zaakceptować fakt, że żona odeszła i już nie wróci, jeszcze ciężej zrobić to w momencie kiedy człowiek sam swoim zachowaniem doprowadził do rozpadu związku. Ciężko pogodzić się z tym, że uzależniłem się od alkoholu czy narkotyków. Konfrontacja z faktem, iż moje życie nie potoczyło się w takim kierunku jak zamierzałem i w rezultacie będę musiał wykonywać pracę inną niż sobie zamierzyłem to też nic prostego. Niespodziewana i trudna do przewidzenia choroba to kolejna z rzeczy, które nie bierze się na przysłowiową klatę z łatwością. Co dopiero jeśli chodzi o utratę dziecka. Z takimi natomiast kryzysami borykają się osoby, które przychodzą na terapię. Takie rzeczy mają sobie uświadomić i zaakceptować. Trudno im się dziwić, że robią wszystko żeby przed tym uciec, nie doświadczyć straty, porażki, nieuchronnego biegu czasu i straconych szans. Nic dziwnego, że są w stanie posunąć się do autodestrukcji żeby przed tą świadomością uciec. Zadaniem terapeuty jest im pomóc zaakceptować to co już się wydarzyło i uruchomić pokłady, które tak naprawdę mają w sobie aby zreorganizować swoje życie. 

To, że nie da się już żyć tak jak dotychczas, że stosowane dotąd schematy nie sprawdzą się w nowej, czasem niespodziewanej sytuacji to trudne doświadczenie. Jeśli jednak zaakceptujemy zaistniałe fakty to dopiero wtedy dostrzeżemy, że oprócz lęku te doświadczenia niosą też nowe szanse. Taka filozofia bowiem jest zbawienna dla człowieka i na tym polega ogrom mojej pracy z pacjentami, a mianowicie żeby odkryli w swoim kryzysie szansę na rozwój i zmienili swoje życie. Być może ktoś już nigdy nie odzyska swojego dziecka, ale odnajdzie się w innej roli, bądź też znajdzie siłę i sposób na to, żeby znowu zasłużyć na miano rodzica. Pewnie trudno jest żyć z ograniczeniami takimi jak niemożność spożywania alkoholu czy sztucznego wspomagania własnych emocji, ale życie w abstynencji i pozostawienie w tyle imprezowego życia też może być pełne nowych wyzwań i szans. Być może nie uratujemy obecnego związku, ale przecież możemy wyciągnąć wnioski i stworzyć nowy na bazie negatywnych doświadczeń z tego nieudanego. Ludzie wychodzący z choroby dokonują czasem rzeczy niewyobrażalnych jak wspinaczka wysokogórską, udział w maratonie itp. Kryzys to ogromna szansa dla każdego z nas i tak naprawdę chodzi o to żeby nie traktować go jako kary i porażki, żeby nie widzieć w nim końca życia. W zamian za to warto potraktować go jako szansę na zmianę, jako sygnał że to co dotychczas musi odejść w niepamięć abyśmy mogli doświadczać rzeczy nowych, czasem nawet bardziej atrakcyjnych. A to że samym czasem trudno jest nam się podnieść i potrzebujemy pomocy specjalisty to rzecz ludzka. Czasem każdemu z nas jest potrzebny ktoś kto pomoże się zreorganizować i sięgnąć wgłąb siebie po to co w nas najlepsze. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz