Dziwnie się czuję kiedy to piszę, ale pracuję w zawodzie już tyle lat, iż śmiało mogę powiedzieć, że na terapii uzależnień zjadłem zęby. Te kilkanaście już lat doświadczenia wystarczają moim zdaniem do tego by pokusić się o pewne wnioski i nimi podzielić, a nuż znajdą się chętni żeby to przeczytać. Tak już jakoś się dzieje, że im człowiek starszy tym bliżej mu do podsumowań, refleksji i temu podobnych.
Kiedy zaczynałem pracę z pacjentami uzależnionymi to o terapii uzależnień mówiło się jeszcze "odwyk" (niestety niektórzy nadal używają tego słownictwa) , a jeśli chodzi o sposób podejścia do pacjenta to dominował styl dyrektywny. Terapeuta był tzw. ekspertem, a w praktyce często bardziej trenerem ( chociaż śmiało można by tu użyć bardziej dobitnego słowa), a rolą pacjenta było niemal ślepe posłuszeństwo: "Masz się stosować do zasad bo inaczej wrócisz do picia", "Na mitingi chodź codziennie, jak potrzeba to nawet dwa razy dziennie" "Najważniejsza jest terapia, a wszystko inne może poczekać". Po czasie terapii dyrektywnej nastawionej przede wszystkim na kilogramy wiedzy, pisania zadań i programowanie ludzi przyszła w końcu odwilż i pora na Programy Ograniczania Picia, Redukcji Szkód czy Dialog Motywujący. Nie wszystkie z tych rzeczy były tak naprawdę nowe i odkrywcze choć niektórzy starali się tak to widzieć. Niektóre z nich od dawna funkcjonowały tylko nazwane były inaczej i nie stosowane na taką aż skalę, a teraz po prostu podano je w innej formie. Plus z tego taki, że w końcu zaczęła być stosowana psychoterapia uzależnień z prawdziwego zdarzenia. Pewnie duże znaczenie miał też rozwój zawodowy samych terapeutów, którzy coraz to mocniej się szkolili i pozwalali sobie na zmianę perspektywy i podążanie za pacjentem, a także za zmieniającym się światem.
Mógłbym jeszcze długo rozwodzić się nad historią, przemianami w psychoterapii uzależnień, ale będę jednak dobijał do brzegu. Pomijając wszystkie mądre, naukowe teorie dotyczące źródeł problemów z zakresu uzależnień, jak również czynników wpływających na skuteczność terapii podzielę się swoimi osobistymi spostrzeżeniami. Nie odkryję pewnie nic nowego jeśli odwołam się do znanego wszystkim truizmu, że uzależnienie to choroba duszy. Wiąże się z wyrwą o różnych rozmiarach, która powstaje w człowieku powodując deficyt. W rezultacie taka osoba nie potrafi czerpać satysfakcji z przeżywanych doświadczeń i nie zauważa stojących przed nią możliwości rozwoju. Może tak być, że nigdy nie umiała, bądź też po prostu zatraciła tę umiejętność. Przestała się rozwijać, a tylko rozwój gwarantuje dodatni bilans jeżeli chodzi o satysfakcję z życia. Nie ma więc nic prostszego jeżeli chodzi o tak zwane "wychodzenie z uzależnienia" jak wzbudzić u pacjenta potrzebę rozwoju. Czasem trzeba to zrobić od nowa, a czasami odwołać się do tego co gdzieś po drodze uległo zatraceniu. Nie ważne jest więc w terapii uzależnienia pytanie "jak?" ( jaka metoda, jakie podejście, jaki terapeuta, jaki system ). Bardziej istotne jest odpowiedzieć na pytanie co potrzebne jest danemu człowiekowi by umożliwić mu rozwój? Do uzyskania odpowiedzi potrzebne jest stworzenie takiej relacji, aby umożliwić mu poczucie atmosfery w której będzie miał gotowość zmierzyć się ze swoim brakiem. Świadomość siebie, ukierunkowanie się na rozwój osobisty, na doskonalenie siebie będzie znowu możliwe przy wyznaczeniu sobie dalekosiężnych celów w ramach ważnych obszarów życia i stworzenie planu ich osiągnięcia.
Nie ma chyba nic bardziej fascynującego w psychoterapii uzależnień jak towarzyszenie pacjentowi w czymś na kształt przebudzenia duchowego, które niestety w naszej kulturze zostało zawłaszczone do kategorii doświadczenia religijnego. Jest to tak naprawdę uproszczenie i spłycenie tematu. Chodzi bowiem o szeroko pojętą sferę duchowości obejmującą cały świat wartości. Kiedy pacjentowi uda się osiągnąć taki stan, to wtedy zaczyna się on cieszyć z rzeczy przyziemnych, zwiększa się jego poczucie humoru, a wraz z poczuciem wartości wzrasta też dystans do siebie i otaczającego świata. Kolejnym etapem często jest potrzeba pracy nad sobą poprzez niwelowanie deficytów i rozwijanie własnych zasobów. Terapeuta w miejsce dawnego eksperta zamienia się tutaj bardziej w przewodnika dla pacjenta w jego drodze do siebie i pomaga mu określić potrzeby wyższego rzędu. Ponadto wraz ze zdrowym i zrównoważonym rozwojem wzrasta też potrzeba uporządkowania i utrzymania satysfakcjonujących relacji z innymi ludźmi. Jest to bardzo ważne, gdyż swego czasu wielu pacjentów którzy "trzeźwieli" w rezultacie tylko utrzymywali abstynencję, a nadmierna koncentracja na sobie i nieustający lęk przed powrotem do nałogu przyczyniały się do stagnacji. Stagnacja jest wrogiem człowieka i nie mam tu na myśli tylko i wyłącznie osób uzależnionych w terapii. Kiedy zatracamy bowiem potrzebę robienia czegoś nowego, rozwijania istniejących pasji i zainteresowań, pracy nad udoskonalaniem siebie i swoich relacji z innymi to tworzymy w swojej duszy lukę. Od tego momentu dzieli już nas tylko chwila od regresu.
Wiele razy przyszło mi obserwować pacjentów, którzy "zaskakiwali w terapii" w momencie odnalezienia swojej drogi życiowej. Czasem na nowo, czasem wracali do czegoś co odeszło w niepamięć. Podejmowali decyzję o zmianie pracy pod kątem własnych zainteresowań, redefiniowali swoje role rodzinne, na nowo odnajdowali się w swoim otoczeniu. Czasem podejmowali decyzję o uzupełnieniu braków we własnej edukacji, a czasami decydowali się na zdobycie nowych umiejętności, chociażby uzyskanie prawa jazdy czy nauka języka. Inni odkrywali, że tkwią w toksycznych związkach i podejmowali odważne decyzje o zakończeniu tych relacji, nawiązywali nowe. Jeszcze inni podejmowali decyzję o otwarciu własnej firmy. Jeszcze inni zagospodarowywali swoją wrażliwość w działalności artystycznej. Pomijając fakt, że uczestnictwo w takim procesie przynosi niezmiernie dużo satysfakcji i siły do dalszej pracy, to jednocześnie przypomina o prawdziwym celu psychoterapii uzależnień jako takiej. Nie jest bowiem w nim w żadnym wypadku samo zaprzestanie picia, ale odnalezienie satysfakcji z życia poprzez wyznaczenie sobie celów i dążenie do nich. Tylko to bowiem gwarantuje, że potrzeba wypełnienia pustki w sztuczny sposób nie będzie już na tyle atrakcyjna żeby za nią podążyć, a z jednego uzależnienia pacjent nie podąży w inne takie jak uzależnienie od mitingów, wiary, pracy itp. Dlaczego piszę o rzeczach dla niektórych pewnie oczywistych? Być może dlatego, że oczywiste są tylko dla tych którzy mają za sobą skuteczną terapię uzależnień i dla tych którzy ją profesjonalnie świadczą. Dla wielu innych ludzi leczenie uzależnienia polega jedynie na uczeniu zaprzestania bądź też ograniczania picia, brania czy też grania. Dopóki ich świadomość się nie zmieni to tak naprawdę trudno będzie należycie wspierać osoby, które podjęły decyzje o rozpoczęciu terapii.
Wiele razy przyszło mi obserwować pacjentów, którzy "zaskakiwali w terapii" w momencie odnalezienia swojej drogi życiowej. Czasem na nowo, czasem wracali do czegoś co odeszło w niepamięć. Podejmowali decyzję o zmianie pracy pod kątem własnych zainteresowań, redefiniowali swoje role rodzinne, na nowo odnajdowali się w swoim otoczeniu. Czasem podejmowali decyzję o uzupełnieniu braków we własnej edukacji, a czasami decydowali się na zdobycie nowych umiejętności, chociażby uzyskanie prawa jazdy czy nauka języka. Inni odkrywali, że tkwią w toksycznych związkach i podejmowali odważne decyzje o zakończeniu tych relacji, nawiązywali nowe. Jeszcze inni podejmowali decyzję o otwarciu własnej firmy. Jeszcze inni zagospodarowywali swoją wrażliwość w działalności artystycznej. Pomijając fakt, że uczestnictwo w takim procesie przynosi niezmiernie dużo satysfakcji i siły do dalszej pracy, to jednocześnie przypomina o prawdziwym celu psychoterapii uzależnień jako takiej. Nie jest bowiem w nim w żadnym wypadku samo zaprzestanie picia, ale odnalezienie satysfakcji z życia poprzez wyznaczenie sobie celów i dążenie do nich. Tylko to bowiem gwarantuje, że potrzeba wypełnienia pustki w sztuczny sposób nie będzie już na tyle atrakcyjna żeby za nią podążyć, a z jednego uzależnienia pacjent nie podąży w inne takie jak uzależnienie od mitingów, wiary, pracy itp. Dlaczego piszę o rzeczach dla niektórych pewnie oczywistych? Być może dlatego, że oczywiste są tylko dla tych którzy mają za sobą skuteczną terapię uzależnień i dla tych którzy ją profesjonalnie świadczą. Dla wielu innych ludzi leczenie uzależnienia polega jedynie na uczeniu zaprzestania bądź też ograniczania picia, brania czy też grania. Dopóki ich świadomość się nie zmieni to tak naprawdę trudno będzie należycie wspierać osoby, które podjęły decyzje o rozpoczęciu terapii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz